sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział II

Rozdział II


Gwen

-Jestem!- krzyknęłam wchodząc do domu i zamykając drzwi, oczywiście odpowiedziała mi głucha cisza.
Weszłam do kuchni zastając na blacie kartkę od mamy, że wróci później niż zwykle, nie przejęłam się tym zbytnio, to nie był pierwszy raz.
Ruszyłam do swojego pokoju włączając po drodze pstryknięciem radio…  wciąż nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Zrzuciłam z siebie szkolne ciuchy wciskając się w ulubione legginsy i starą koszulkę mojego kuzyna. Związując włosy w kitkę ruszyłam w stronę biurka szukając wzrokiem czerwonego zeszytu. Kiedy go znalazłam otworzyłam na ostatniej stronie, próbując znaleźć odpowiedni wpis.
Za cholerę nie umiem pisać pamiętników, wszystkie moje próby kończyły się tym, że o nim zapominałam, ale to nie był zwykły pamiętnik. Prowadziłam ten zeszyt od stycznia, ponieważ wtedy zaczęły dziać się ze mną dziwne rzeczy… no dobra dziwniejsze. Moje moce wariują stając się silniejsze i co jakiś czas pojawiają się nowe, a wszystko to poprzedzają „ataki”, coś jak padaczka, tylko robię się blada, mam ochotę ucieć i zaczynam zwijać się z bólu, żeby po chwili odkryć, że mam tatuaż na jakiejś części ciała. Takich znaków mam już dziesięć, a mama nie wiem o niczym… dobra wie, że mam ataki, tylko nigdy nie mówiłam o tym, że coś mi wyskakuje na ciele. Dlatego prowadzę dziennik, żeby nie zapomnieć o dziwnych snach i koszmarach widzianych w lustrze odkąd to się zaczęło, bo mam wrażenie, że to wszystko jest częścią jakiejś chorej układanki.
Już miałam się poddać, przewracając kartki z tym samym snem poprzetykanym dziwnymi twarzami w lustrze, kiedy trafiłam na wpis sprzed tygodnia:
„Dzisiaj śniło mi się coś innego, nie było mostu, ani tego przerażającego głosu. Byłam w pustym pomieszczeniu, siedząc na krześle i patrząc na swoje wytatuowane dłonie, kiedy ktoś wszedł. Był wysoki, szczupły i mniej więcej w moim wieku, nie widziałam jego twarzy, ani nie mogłam zapamiętać głosu, ale miał taki charakterystyczny chód, gdybym zobaczyła go na ulicy poznałabym. Spytałam go co robi i gdzie jest ten gość od mostu, ale on tylko odparł „ze mną nie musisz się Go bać” po czym podszedł do mnie… i wtedy się obudziłam”
- Cholera jasna - warknęłam, rzucając zeszyt na biurko- to mi wcale nie pomogło- potarłam skronie z irytacji, ruszając do kuchni.
Wstawiłam wodę na herbatę i wróciłam do pokoju po książki żeby odrobić lekcje. Rozłożyłam się z nimi na blacie, próbując skupić się na zadaniach i wyrzucić z głowy tego całego Hemmingsa i mój durny sen.
Kiedy praktycznie skończyłam zadanie z matematyki, usłyszałam jak mój laptop wydaje dziwne dźwięki. Spojrzałam na ekran pokazujący połączenie od Roberta.
Tak dla jasności to nie jest mój chłopak, tylko przyjaciel ma dziewiętnaście lat i nazywa się Stark i tak bardzo prawdopodobne, że okłamałam moją nową znajomą w pierwszy dzień szkoły.
- Cześć - uśmiechnęłam się odbierając połączenie - Co tam w szalonym Nowy Jorku?
Robert zaśmiał się tylko i poprawił swoje włosy, odwracając się na krześle i przywołał kogoś ręką.
-Przyprowadziłem Ci coś- zaśmiał się kiedy na ekranie pojawił się Thomas i moja najlepsza przyjaciółka Jamie.
- Jak pierwszy dzień? Zastąpiłaś mnie już?
- Jems Ciebie nie da się zastapić - uśmiechnęłam się - Thomas, czemu nie jesteś na szalonej imprezie?
Tom Foster był synem Thora i bardzo możliwe, że znowu okłamałam Ivy… zaczynałam się z tym czuć źle.
- Nie chciało mi się, one są strasznie nudne - wzruszył ramionami
- Kłamie - Robert szturchnął go w ramię - ostatnio się upił i przegrał zakład, musiał pocałować najbrzydszą dziewczynę ze szkoły…- przerwał dusząc się ze śmiechu
- Strasznie śmieszne Rob, laska się do mnie przyczepiła, wiem, że jestem gorący… ale bez przesady - posłał mi swój firmowy uśmiech
- Jeśli już mówimy o miłosnych podbojach… - Jamie odepchnęła Toma, pojawiając się na ekranie- Przystojni Australijczycy?
- Jeden, nazywa się Luke Hemmings i niestety już okazał się palantem - wzruszyłam ramionami
- Popularny?
- Szkolny Bad Boy - mruknęłam
 - Gwenny tacy są najlepsi - posłała mi zadziorny uśmiech - niech zgadnę bójki, wyścigi, laski, nielegalna broń?
- Chyba coś w tym stylu. Ivy twierdzi, że razem ze swoja bandą są „źli”
- To trafiła kosa na kamień - Robert wtrącił się do rozmowy przybijając piątkę z Thomasem - z tego co wiem, to chyba ty praktycznie wyparowałaś kolegę - mrugnął na chwile pokazując się na ekranie
- Tak, czy siak… Gwen ruszaj na podbój biednego Luke’a
- Jamie… przestań, nie mam zamiaru się z nim zadawać
- Zawsze tak mówicie - mruknęli Robert z Tomem
- Miał w sobie tyle bezczelności żeby mnie spytać co się stało z moim ojcem - fuknęłam
- To koleś ma przesrane - Tom szturchnął Jamie- nie chcę nic mówić Jems, ale chyba zakład nie dojdzie do skutku
-Jaki zakład? - spytałam
- Wiesz, umówiliśmy się, że jak spotkasz jakiegoś przystojniaka to się założymy - Jamie nerwowo podrapała się za uchem
-  Że co?
- Że w końcu pójdziesz na randkę - Tom wzruszył ramionami- ale skoro już go skreśliłaś to bez sensu… zresztą to był pomysł Jamie – dlaczego mnie to nie zdziwiło? Jems próbowała mnie wysłać na randkę odkąd skończyłam piętnaście lat, to robiło się męczące, bo czasem nie mogłam z nią gadać o niczym innym niż chłopcy…
- Wiecie co, ja mam wrażenie, że ten cały Hemmings śnił mi się jakiś tydzień temu - wypaliłam zagryzając wargę
- ROBERT ROBIMY IMPREZĘ! - Thomas wyrzucił ręce w powietrze
-Co? – spojrzeliśmy na niego, jak na idiotę.
- Według Asgardczyków jeśli ktoś przyśni Ci się przed pierwszym spotkaniem jest Tobie przeznaczony- puścił mi oczko- Stary idę po browce, trzeba to uczcić! - zniknął gdzieś z pola widzenia
- Gwen, nie przejmuj się. To jakieś kompletne bzdury - Robert wzruszył ramionami- ale jeśli Tom chce pić, to mogę udawać, że mu wierzę- zaśmiał się, a ja razem z nim. Czasem mam wrażenie, że tylko on rozumiał co dzieje się w mojej głowie i naprawdę się mną przejmował.


-GWEN, WSTAWAJ! GWENDOLYN!- poczułam jak ktoś szturcha mnie za ramię
- Pierdol się, James - mruknęłam, odwracając się do niego plecami
- Zaraz się spóźnisz na swój drugi dzień szkoły - ściągnął ze mnie kołdrę - zbieraj się szybko, zawiozę Cię - wyszedł razem z moją pościelą.
Z zamkniętymi oczami przekręciłam się w łóżku, pozwalając sobie spaść na podłogę. Z mruknięciem wstałam i podeszłam do szafy, biorąc pierwsze lepsze spodnie i koszulkę. Ledwo otwierając oczy weszłam do łazienki i rzuciłam wszystko na sedes.
-GWEN! MUSIMY IŚĆ!
- IDIOTO, NAWET SIĘ NIE UCZESAŁAM! - odkrzyknęłam, patrząc w swoje rozczochrane odbicie
- Zrobisz to w szkole, naprawdę musimy wychodzić- usłyszałam jak kopie w drzwi.
Przewróciłam oczami- James zawsze kiedy jest zirytowany wszystko kopie. Ostatni raz spojrzałam na siebie. Dobrze, że przynajmniej zdążyłam zrobić makijaż i moje zielono-szare oczy nie zrobiły mi psikusa i nie wyglądają jak zielone bagno. Przeczesałam swoje ciemno blond włosy z piaskowymi refleksami , ale przestalam kiedy palce utknęły w jakimś kołtunie… cóż potargane włosy są podobno modne.
- Jezu, przestań się srać - wypadłam z łazienki, trzymając w rękach pidżamę- Pali się?
- Mama ma ważne spotkanie i musimy się ulotnić - włożył ręce do kieszeni odprowadzając mnie do pokoju
- I dlatego, nie mogłam się uczesać?
- No tak - spojrzała na swój nadgarstek- musimy wyjść za minutę
- James, nawet nie masz zegarka - prychnęłam zakładając plecak na ramię- A śniadanie?
- Zjesz w samochodzie, chodź już…
- Jakbyś nie mógł mnie wcześniej obudzić - zirytowana wyszłam z pokoju
- Przepraszam, że nie chciałem zostać pożarty - zaśmiał się schodząc za mną.

-Dobra, możesz wysiadać- James zatrzymał się pod szkołą
-Czego ty właściwie chcesz?- spytałam, bo mój kuzyn podwoził mnie do szkoły, tylko kiedy miał w tym jakiś interes
- Wychodzę dzisiaj na imprezę z kolegą i jakbyś mogła…
- Cię kryć? James, wiesz że jesteś PEŁNOLETNI, prawda? - spojrzałam na niego rozbawiona
- Oczywiście - zrobił swoją popisową oburzoną minę- dobra, nieważne… jakby co wiesz gdzie jestem…
- Boże masz dwadzieścia lat, a zachowujesz się jak siedemnastolatka - zaśmiałam się
- Przestań, bo Cię wyrzucę z mojego auta- szturchnął mnie w ramię
- Sama prędzej to zrobię- pokazałam mu język i wysiadłam
- Uważaj na siebie Gwenny - James wystawił swoją głowę przez okno
- Zawsze uważam - uśmiechnęłam się i pomachałam mu kiedy odjeżdżał
- Czyżby twój chłopak? - odwróciłam się i zobaczyłam Hemmingsa stojącego razem ze swoją bandą obok czarnego Range Rovera… ludzie jakie to typowe
- Bardzo możliwe - wzruszyłam ramionami, pewna że uwierzą, tak jak każdy.
- Coś mi się nie wydaje, słońce- zmierzył mnie uważnym spojrzeniem- udana noc?- wskazał na moje włosy
-A twoja? - zmieniłam szybko temat, żeby nie pokazać zaskoczenia, że nie uwierzył w moje kłamstwo - Chyba usnąłeś na kanapie- zmierzyłam go od stóp do głów, wskazując pomiętą, czarną koszulkę
- Komuś tu rosną pazurki.
- Może już dawno urosły? - wzruszyłam ramionami- miło się gada, ale muszę iść- minęłam ich szybkim, pewnym krokiem.
Stojąc przed szafką odetchnęłam głęboko, w takich chwilach jestem wdzięczna Jamie, że nauczyła mnie udawać sukę. Dręczyła mnie tylko jedna sprawa - dlaczego nie uwierzył, że James jest moim chłopakiem? To się nie trzymało kupy…

- Otwórzcie podręczniki na stronie 97 - pani Dotts nauczycielka od angielskiego, odwróciła się tyłem do tablicy, pisząc temat.
Kiedy chciałam sięgnąć po książkę, poczułam silny ból w prawym ramieniu… cholera jasna.
- Mogę wyjść do łazienki? - spytałam, zaczynając się czuć jak zwierze w niebezpieczeństwie
- Coś się stało panno Shepard? - nauczycielka spojrzała na mnie, a ja włożyłam całą swoją paranormalność w udawanie kogoś komu strasznie chce się sikać.
- Nie, ja tylko naprawdę muszę do ubikacji - uśmiechnęłam się z zakłopotaniem.
- W takim razie idź, tylko wróć szybko - natychmiast podniosłam się z miejsca i ruszyłam do drzwi, ignorując wzrok blondyna na moich plecach.
Kiedy tylko zamknęłam drzwi ruszyłam biegiem w stronę toalet. Jak dobrze, że Ivy mi je pokazała.
Wpadając do łazienki, stanęłam przed lustrem. Tak jak myślałam kolejny atak, w jednej chwili stałam się blada jak ściana, a moje oczy wyglądały jakby się świeciły, spojrzałam na dłonie, które zaczęły się trząść. Ostatkiem sił weszłam do kabiny i zamknęłam się, nie zostało nic, tylko czekać na wybuch. Nagle poczułam jakby ktoś przyłożył do mojego ramienia rozpalony do czerwoności metal, w ostatniej chwili zdążyłam zasłonić dłonią usta, osuwając się na podłogę.
Po kilku minutach spróbowałam wstać i wyjść z kabiny.  Kiedy to zrobiłam przywitało mnie martwe spojrzenie. Spojrzałam z rezygnacją na swoje czerwone ramię, widząc kolejny tatuaż. Dotknęłam go dłonią, a on rozpłynął się. Westchnęłam podchodząc bliżej do lustra. Wyglądałam jak trup- skóra zrobiła się upiornie blada, a włosy zmatowiały i stały się jeszcze bardziej rozczochrane. Zamknęłam oczy, myśląc jak wyglądałam jeszcze rano, a kiedy ponownie je otworzyłam stała przede mną żywa wersja mnie.
Ruszyłam w miarę szybkim krokiem w stronę klasy, dzięki Bogu angielski był dzisiaj ostatnią lekcją, więc zostało mi jeszcze dojście jakimś cudem do domu.
- Coś się stało panno Shepard? - nauczycielka przyjrzała mi się uważnie- Długo pani nie było…
- Wszystko w porządku - uśmiechnęłam się, na co pani Dotts wzruszyła ramionami i wróciła do lekcji.
Teraz wiem, że moje kłamstwa nie działają tylko na tego całego Hemmingsa… tylko dlaczego? Kłamanie było moim wrodzonym talentem, podobno miałam go po tacie, w sumie była to jedyna rzecz jaką o nim wiedziałam- był mistrzem kłamców.
Ukradkiem spojrzałam na Luke’a, który gapił się ze zdziwieniem na mnie i na panią Dotts jakby nie mógł w coś uwierzyć, wzruszyłam tylko ramionami w myślach i skupiłam się, żeby nie zemdleć w drodze do ławki. Boże czułam się wyczerpana.

**

Witam pod drugim rozdziałem! Dziękuję za wszystkie wyświetlenia oraz komentarze (nawet te negatywne), to dużo dla mnie znaczy i naprawdę zaczyna mi to sprawiać coraz większą frajdę... Chciałam też podziękować @OlcirekLove1D za ten wspaniały szablon, w którym jestem zakochana i chciałam też ogłosić, że konto z informacjami znalazło już prowadzącego! 

Macie również pozdrowienia od tej pustej suki Gwen (Boże jak ja jej nie lubię)!!1!!






ENYOJ!



2 komentarze:

  1. Pomysł jest całkiem niegłupi, o ile nie skupisz się tylko na romansach Gwen, może wyjść z tego coś nawet ciekawego. Mam nadzieję, że Twoja bohaterka nie będzie typową Mary Sue i skoro nadałaś jej taki charakter, że jest kłamczuchą, która nie boi się ostro komuś odpowiedzieć, to konsekwentnie nie będzie się później zachowywać jak niewinna dziewczynka, zagubiona i bezradna.
    Co do krytyki pod poprzednim rozdziałem, nie ma co płakać, ale też nie należy bezkrytycznie patrzeć na swoją twórczość i wyśmiewać takie komentarze. Uważam, że tamta krytyka była zdecydowanie za ostra (tak jakby faktycznie dziewczyna chciała Ci dokopać), ale było w niej parę słów prawdy. Przemyśl to, co zostało tam napisane, popraw tekst, pokaż na co Cię stać. Jeśli z każdego negatywnego komentarza wyciągniesz wnioski, będziesz pisać lepiej. Czasem trzeba, żeby ktoś wytknął nam błędy (choć przyznaję, można to zrobić w trochę milszy sposób). Pisz dalej, skoro Ci to sprawia frajdę. Pracuj nad stylem, masz szansę stworzyć kiedyś coś naprawdę dobrego :)
    A co do kampanii reklamowej na tt - to dobry pomysł, żeby pokazać tam, że coś się tworzy, ale co za dużo to nie zdrowo. Naprawdę, nie musisz pisać czterdziestu tweetów z informacją, że jest nowy rozdział. Taka ilość reklam może zniechęcić ludzi, nie narzucaj się za bardzo.
    Pozdrawiam, życzę weny i coraz lepszych rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń