wtorek, 30 września 2014

Rozdział V

Gwen

- Słuchaj, wpadnę do Ciebie o siódmej – Ivy machnęła włosami, kiedy wyszłyśmy przed szkołę – Jezu, co tu się dzieje? – spojrzałyśmy na tłum dziewczyn, kłębiących się przy jakimś samochodzie – Luke, sprowadził swojego miłego brata bliźniaka?
Wzruszyłam ramionami, wciąż patrząc w tamtą stronę. One wszystkie zachowywały się jakby zobaczyły kogoś sławnego…
- Moje drogie wystarczy! – osoba, która była centrum uwagi, krzyknęła z nutką rozbawienia w głosie, a ja się uśmiechnęłam.
- ROBERT! – zostawiłam Ivy i pobiegłam w stronę zbiorowiska, przepychając się przez napalony tłum i rzucając się przyjacielowi na szyję – Co ty tu robisz?
- Stwierdziłem, że zobaczę jak się trzymasz – uśmiechnął się – i muszę coś załatwić. To jak, zbieramy się?
- Czekaj… nie ma z tobą Jamie?
- Błagam, za kogo ty mnie masz – przewrócił oczami.
Jako jedyny z naszej trójki nie przepadał za Jems, zresztą sama miałam czasem wrażenie, że bez niej jest mi… lepiej?
- To dobrze – mruknęłam pod nosem – Co u Thomasa?
- Musi poprawić matmę, bo nie zda – wzruszył ramionami – dlatego przyleciałem sam.
- Boże, dajcie przejść… jesteście jakieś nienormalne – naszą rozmowę przerwał zirytowany głos Ivy, próbującej przedrzeć się przez tłum.
- Dziewczęta, puśćcie ją! – krzyknął, a nastolatki rozstąpiły się… WOW.
- Robert, to jest Ivy – powiedziałam, kiedy moja koleżanka stanęła przed nami.
- Miło Cię w końcu spotkać – chłopak uśmiechnął się, a ja zauważyłam w jego oczach dziwny blask.
- Mi również – twarz Ivy rozjaśnij promienny uśmiech – Idziesz dzisiaj na imprezę?
- Jeśli tylko pozwolisz mi dotrzymać sobie towarzystwa – zaśmiali się, a ja się uśmiechnęłam… było widać, że się sobie spodobali.
- Oczywiście, miałam wpaść po Gwen o siódmej…
- Myślę, że to raczej ja powinienem być waszym szoferem – mrugnął do niej – O siódmej?
- Zdecydowanie.

- Gwen, zobaczysz to będzie impreza twojego życia! – krzyknęła Ivy, wymachując rękami w rytm muzyki, kiedy szłyśmy przez podjazd do domu Josha.
Wszędzie kręcili podpici nastolatkowie, a muzyka dudniła nawet tutaj.
- Nikomu z sąsiadów nie przeszkadza…
- Uwierz, że nie. Nawet czasami sami przychodzą – Ivy mrugnęła do mnie, kiedy stanęłyśmy pod drzwiami – Czas pokazać wam na co stać Australię – posłała nam figlarny uśmieszek i pchnęła drewnianą płytę.

Luke

- Nie do końca rozumiem – mruknął Michael pochylony nad teczką z papierami Gwen – Na co Ci to wszystko? To tylko zwykła dziewczyna…
- Clifford, przestań – warknąłem czytając kolejne streszczenie z sesji u psychologa – praktycznie wszystkie są takie same… bardzo samodzielna, inteligenta, sarkastyczna, jednak potrafi okazać wsparcie drugiej osobie, chętna do rozmowy – odłożyłem kartki na stół i przetarłem twarz dłońmi – to się nie zgadza z rzeczywistością!
- Przeczytaj to – Ashton wszedł do pokoju z kubkiem kawy i wskazał na ostatni kawałek papieru.
- „Gwendolyn zmieniła się od ostatniego spotkania… - przeczytałem - … stała się bardziej zamknięta w sobie, nie udziela tak chętnie odpowiedzi, wydaje się nieobecna na sesji.” – spojrzałem na datę sporządzenia dokumentu – To jest ze stycznia…
- Coś musiało wydarzyć się między listopadem, a styczniem – Ashton wzruszył ramionami – zmiana nie jest wielka, pewnie nawet jej przyjaciele nie zauważyli.
- Albo nie chcieli – mruknął Mike.
Albo ona nie chciała…
- To dziwne – odezwałem się – Dlaczego nagle zaczęła zachowywać się, jakby chciała zniechęcić do siebie ludzi… dziewczyny zwykle działają na odwrót.
- CHŁOPAKI! – do pokoju wpadł zdyszany Calum – Mamy gościa..
Odsunął się, a w progu pojawiła się dosyć wysoka męska sylwetka.
- Witam – odezwał się, a ja wstałem.
- Robert, co tu robisz?
- Mam ważną sprawę do załatwienia – wyciągnął coś z kieszeni i rzucił na stół – Z tego co pamiętam, wisicie mi przysługę za tamtą wpadkę – spojrzał wymownie na Ashtona.
- O co chodzi Stark? – spytałem patrząc na kopertę, która leżała na stole.
- O Gwen…
- Stary, jak chcesz to Hemmo da jej spokój – obydwoje spiorunowaliśmy Caluma wzrokiem.
- Hood tu nie chodzi o sprawy natury damsko-męskiej – mruknął z rozbawieniem – potrzebuję ludzi, którzy nie cofną się przed niczym.
- Czego chcesz? – spytał Michael.
- Bezpieczeństwa Gwen…
- To przecież tylko zwykła dziewczyna – Calum usiadł obok mnie na kanapie – to bez sensu, od kiedy młody geniusz potrzebuje chłopców do bicia?
- Czemu musisz być takim ignorantem? – prychnął Robert – Sprawa jest naprawdę poważna, podejrzewam, że ktoś chce ją zniszczyć…
 Może ona sama?
- Kto? – przerwał Calum z irytacją w głosie.
- Nie wiem do cholery – fuknął Stark – ale próbuję się dowiedzieć…
- Czemu nie możesz poprosić kogoś z TARCZY? – spytałem nie mogąc dłużej tego dusić – w końcu jesteś synem Iron Mana… raczej nie chcą ryzykować twoim życiem?
- Fury, ma ostatnio dużo roboty – Robert zamknął na chwilę oczy – Loki wrócił i w mieście nie dzieje się za ciekawie…
- Czekajcie… gość, który rozpieprzył pół Nowego Yorku, wrócił z kosmosu!? – Calum podniósł się z kanapy – Stary, załatwisz mi autograf?
- CALUM! – warknęliśmy razem z Mikem i Ashtonem.
- Oczywiście Hood – Robert tylko się uśmiechnął.
- Czekaj, on nie jest przypadkiem… zły? – Ashton podrapał się po karku.
- Sami nie wiemy… odkąd wrócił zachowuje się dziwnie, a Thor pilnuje żeby nikt nie wsadził go do więzienia pod pretekstem ochrony miasta – wzruszył ramionami – Zgadzacie się, czy mam szukać dalej?
 - Wchodzimy w to – odezwałem się, nie do końca wiedząc, w co się właśnie pakuję.
- Cieszę się, że się rozumiemy – Robert uśmiechnął się i podał mi dłoń – w kopercie macie coś co powinno wam się spodobać, a teraz wybaczcie, ale Gwen myśli, że skoczyłem po mleko… a już skoro o niej mowa, nie wolno wam się wygadać o naszej umowie – mrugnął do nas i ruszył w stronę drzwi – Widzimy się na imprezie!
- Luke,  w coś ty nas do cholery wpakował? – spytał Ashton, kiedy Robert zniknął razem z trzaskiem drzwi.
Wzruszyłem tylko ramionami, próbując wyrzucić z głowy myśl, że jesteśmy w tym całkiem sami.

**

Witam pod piątym rozdziałem! Jak zauważyliście pojawiła się zakładka "muzyka", na którą serdecznie zapraszam i jeśli macie jakieś fajnie piosenki to zostawiajcie w komentarzach, z chęcią posłucham i może umieszczę na stronie ;)

Wasza Arabella xx

ENJOY!



2 komentarze:

  1. Nie żeby coś, nie żebym się czepiała... ale dlaczego do cholery rozdział składa się z SAMYCH dialogów? Dziewczyno, to nie dramat Szekspira, zarys świata przedstawionego by się naprawdę, naprawdę przydał. Przeżycia wewnętrzne bohaterów, a w szczególności ogólny zarys reszty, ja przykładowo nie siedzę wcale w 5sos i ciężko mi się połapać kto jest kim, bo nawet nie wiem jak wyglądają. Twoim zadaniem jako autorki jest ich opisać, stworzyć cechy charakterystyczne dla danej postaci, o których co jakiś czas przypomnisz, żeby czytelnik się nie pogubił. Wchodź w szczegóły! Nawet nie zorientowałam się kiedy rozpoczęła się ta impreza, no c'mon jakiś opisik serio by się przydał. Cokolwiek, błagam.

    OdpowiedzUsuń